Komentarze: 7
Minął miesiąc... rzeczywiście szybko, ale nie bezboleśnie. Owszem, na koloniach często się śmiałam, poznałam fajnych ludzi ale też płakałam. Strasznie tęskniłam. Nie spałam w nocy tylko o nim myślałam. Potrafiłam wzbudzić w sobie to uczucie, jakby on był przy mnie. Przywoływałam jego obraz. Chyba tylko dzięki wspomnieniom to przeżyłam.
Wczoraj się już z nim spotkałam. Znowu go doceniłam i przeklinałam siebie "Jak ja mogłam myśleć o kimś innym?!". Jeśłi mam być szczera, to w tej chwili zaczęłam płakać. Przez głowę przemknęła mi myśl, że nie zasługuję na takie szczęście... Było mi przykro, jak byłam na tych koloniach, kiedy przez 4 dni nie dał znaku życia, a jeden z nich to były moje urodziny... Nie byłam wściekła, ale zwątpiłam w to czy on mnie kocha.
Wczoraj było trochę sztywno, po tak długiej rozłące trochę się bałam i on pewnie też. Ale ja nie chcę żeby on mnie oswajał od początku... Dzisiaj już nie będę się bać...
Dostałam od niego prezent na urodziny - ładny.